Drift jako dyscyplina sportu swoimi korzeniami sięga przełomu lat 60. i 70. XX wieku, kiedy na krętych, górskich drogach w okolicach Nagano w Japonii zaczęły się odbywać nielegalne wyścigi samochodowe, które przyciągały rzesze fanów tłumnie gromadzących się przy górskich trasach, aby podziwiać widowiskową jazdę. W wyścigach tych brał udział Kunimitsu Takahashi, który w latach 70. XX wieku odniósł szereg zwycięstw, efektownie pokonując zakręty w głębokim poślizgu stanowiącym najlepszy sposób na najszybsze pokonywanie ostrych zakrętów bez znacznej utraty prędkości. Wyjątkowy styl Takahashiego zainspirował kolejnego Japończyka, Keiichiego Tsuchiya. To właśnie on rozpropagował drifting w swojej ojczyźnie, zyskując z czasem przydomek Króla Driftu.
Miłością do jazdy bokiem zarażali się kolejni młodzi Japończycy. Nie dając wytchnienia swoim toyotom, nissanom i mazdom, spotykali się wieczorami i ćwiczyli umiejętności na krętych górskich serpentynach. Z czasem uliczne spotkania zaczęły przeradzać się w zawody o bardziej formalnym charakterze. Tak zaczęły powstawać profesjonalne ligi driftingowe. Jedną pierwszych była – funkcjonująca do dziś od 2001 roku – D1 Grand Prix. Możemy powiedzieć, że Japończycy mają to we krwi, a Japonia jest ojczyzną driftu.
Na przełomie wieków rozpoczęła się międzynarodowa historia driftingu. W jego promocji pomogła popkultura. Najpierw słynna manga Initial D przedstawiająca przygody młodego dostawcy tofu i jego Toyoty AE86, a później film Szybcy i Wściekli: Tokio Drift z 2006 roku. Dosyć prędko drift dotarł też nad Wisłę. Pierwsze zawody driftingowe w Polsce odbyły się w 2004 roku na Torze Poznań. Nową dyscyplinę sprowadził do naszego kraju Maciej Polody, pierwszy polski drifter. Historia driftu w Polsce liczy więc ponad 15 lat, lecz niestety Polska nie inwestuje tak dużo finansów w ten sport jak np. w piłkę nożną i tym sposobem młodzi, utalentowani kierowcy uczą się i szkolą na ulicach.
Wielu świetnych drifterów pochodzi naturalnie z Kraju Kwitnącej Wiśni. Masato Kawabata czy Daigo Saito to nazwiska doskonale znane w fanom driftu. Ale to nie tak, że Japończycy trzęsą driftingowym światem. Irlandczycy mają Jamesa Deane’a (przez wielu uważanego za najlepszego driftera na świecie), wśród Norwegów bryluje Fredric Aasbo, Niemców reprezentują bracia Hountondji, zaś Amerykanie mogą szczycić się choćby Chrisem Forsbergiem.
- Polska zapisująca się w historii driftu
Polacy mają całą driftingową reprezentację! Nasi kierowcy, gdzie nie pojadą, sieją postrach wśród rywali. Piotr Więcek okazał się jednym z najmocniejszych kierowców w amerykańskiej Formula Drift. Paweł Korpuliński zdobył driftingowe mistrzostwo… Szwecji. Adam Rubik Zalewski to jeden z najlepszych drifterów młodego pokolenia, który regularnie pokonuje o wiele starszych zawodników. Kuba Przygoński ustanowił rekord Guinnessa w prędkości driftu. A Paweł Trela pokonał Niemców na ich własnym Nürburgringu i zasłynął jako wybitny konstruktor. Na nich lista się nie kończy. Trzeba jeszcze wspomnieć o Pawle Borkowskim, Grzegorzu Hypkim, Krzysztofie Romanowskim czy Kubie Przygońskim. Mamy komu kibicować!